Negatywne skutki wdrażania ISO 9001 i jazdy na rowerze

Negatywne skutki wdrażania ISO 9001 i jazdy na rowerze

Jeżdżę na rowerze. Maniakalnie. No może z wyjątkiem aktualnego sezonu, bo się jakoś nie składało. W końcu jednak się złożyło. W zeszłym tygodniu odebrałem moje dwa kółka z serwisu, a dzień później dzielnie pomknąłem, aby naprodukować kilometrów. Wiadomo, sport to zdrowie. Jazda na rowerze zdrowa i przyjemna jest. Koniec kropka.
Niestety na drugi dzień nieprzyzwyczajone do wysiłku mięśnie nóg były na mnie mocno obrażone.  Podobnież 4 litery. Cała reszta organizmu też co nieco bolała.
“Co to ma wspólnego ze zdrowiem, z dobrym samopoczuciem?” – pytałem. “Co to ma wspólnego z ISO 9001?” – zapewne się zastanawiasz.
Już odpowiadam.

Wdrażaj ISO 9001, a zyskasz…

No właśnie. Korzyści z wdrożenia ISO 9001 i innych systemów zarządzania jakością są powszechnie znane. Jeśli system jest dobrze wdrożony, to z tymi korzyściami trudno jest polemizować. Pamiętajmy jednak, że sam proces wdrożenia systemu zarządzania jakością w firmie, to zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany.

Negatywne skutki wdrażania ISO 9001

Wróćmy jeszcze do mojej jazdy na rowerze.
Sport (przynajmniej amatorski i nieekstremalny), to zdrowie – trudno z tym polemizować.
Jazda na rowerze jest sportem – również niezaprzeczalne.
Skoro sport to zdrowie, to powinienem czuć się zdrowiej – prawda?
A więc dlaczego wszystko mnie tak bolało i  niezbyt zdrowo się czułem?

Znamy zalety wdrożenia ISO 9001. Tymczasem rozpoczynając wdrożenie (czyli w założeniu ulepszanie naszej firmy) okazuje się, że jest gorzej.
Zamiast lepszej organizacji, bałagan i nerwowość.
To co było robione dobrze od lat, nagle przestaje wychodzić.
Negatywne skutki wdrażania ISO 9001 przysłaniają nam jakiekolwiek korzyści.

Miało być “sport to zdrowie”, a mamy “ból wszystkiego”.

Zmiany bolą, ale…

…będzie lepiej. Każda zmiana w organizacji wymaga czasu, zrozumienia nowych zasad. Znaczenie ma również opór ludzi, którzy zmian nie lubią. Przyzwyczajenie do pewnych zasad postępowania i ich “niepodważalnej słuszności” z trudem przyjmują konieczność zmian.
Nie chodzi tu nawet o opór materii, ale o czas potrzebny na opanowanie nowych reguł postępowania i wykształcenie pewnego automatyzmu.

Moje mięśnie potrzebowały treningu, by przyzwyczaić się do obciążeń związanych z intensywną jazda na rowerze. Po pierwszym dniu intensywnej jazdy byłem cały obolały. Gdy organizm przyzwyczaił się już do obciążeń, codziennie wydeptane kilometry dają mi przyjemność, satysfakcję i lepsze samopoczucie.
Negatywne skutki wdrażania ISO 9001 zauważysz na początku wdrożenia. Cała firma (podobnie jak organizm) musi się “wytrenować” do nowych zasad. Gdy już tak się stanie, ISO 9001 przyniesie oczekiwane korzyści.

Jak Ci się podoba ta rowerowa teoria? Napisz komentarz!

Fot. sxc.hu / Michal Zacha

26 komentarzy

  1. Rafał, proszę Cię.
    Nie wdraża się ISO 9001 tylko SZJ w oparciu np. o normę ISO 9001. Niby skrót myślowy ale jak go widzę to nie czytam dalej 🙂

    • Rafał Tochman

      A tu Cię też odrzuciło, czy przełamałeś się i przeczytałeś jednak?
      “Wdrażanie ISO” to dla Google :).
      Zgadzam się, przyjmuję krytykę. Uznajmy to za skrót myślowy, który nie wypacza całego sensu wpisu :).

  2. No dobrze czytam 🙂
    W treści już prawidłowo “Pamiętajmy jednak, że sam proces wdrożenia systemu zarządzania jakością w firmie, to zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany.”

    Porównanie wdrożenia do jazdy na rowerze sprytne.
    Pozdrawiam
    Jed

  3. Basia

    – jak dla mnie bardzo fajne porównanie, prosto i konkretnie napisane 🙂

    Pozdrawiam
    B.

    • Rafał Tochman

      Dziękuję. Oby ten wpis trafił do osób, przeżywających ból wdrożenia 🙂

      • Porównanie można rozwijać:)
        np.
        -Jak prezes chce mieć “papierek” do powieszenia na ścianę to tak jakby próbował jeździć na rowerze bez siodełka.

        -Jak Pełnomocnik jest osamotniony to tak jakby rower miał tylko jeden i to lewy pedał.

      • Basia

        z dwoma pedałami ale bez łańcucha też się nie pojedzie 😉

      • Rafał Tochman

        Takich rozwiązań na rowerze pozwolę sobie nie testować.
        Ale jeśli mamy rozwijać…
        Certyfikacja źle wdrożonego SZJ wg. TS 16949
        http://www.youtube.com/watch?v=w3IlCb0vkEs

      • teraz uruchomilem link. 😐 no tak nie lubie filmikow z upadkami rowerowymi ale faktycznie tak to sie moze skonczyc

  4. Monika

    Jak ktoś już raz nauczył się jeździć na rowerze, to jeździ i jeździ… Podobnie jest z SZJ, jak się przebrnie przez początek zmian, to nie wyobrażamy sobie, że można coś bez…

  5. Anna

    Witam
    Faktycznie nikt nie lubi zmian zwałaszcza jak wiążą się z wysiłkiem, ale wysiłek zawsze się opłaca, Czy to będzie wprowadzenie SZJ czy też jazda na rowerze.
    Pozdrawiam serdecznie.

  6. hania

    fajnie napisane.mam prace licencjacka na temat orientacji na klienta i troche mi pomoze ten tekst w rozumieniu mojego problemu z napisaniem pracy

  7. jubra

    Całe nieszczęście kończące się często czyrakiem na tyłku, ma swój początek już przy podejmowaniu decyzji o wdrażaniu SZJ.
    Dla początkujących adeptów jakości poleciłbym, zanim sięgniemy po normę wykonajmy na wstępnie następujące działanie:
    – spróbujmy bez niczyjej pomocy zdefiniować procesy (wszystkie które przychodzą do głowy-bez doświadczenia w firmie będzie ciężko),
    – na kartce w formie kwadracików (proces) połączmy je liniami obrazującymi kierunki ich przepływu oraz powiązań (wejście-wyjście),
    – zinwentaryzujmy i zanalizujmy dokumenty obiegowe w organizacji,
    – zadajmy sobie pytanie, czy nie trzeba zaingerować w schemat organizacyjny,
    – tylko zespół wdroży zamierzony cel,
    ………..
    Po tych skrótowych pracach weźmy dopiero normę do ręki, bez zbędnego pośpiechu (pcheł nie ścigamy) przystąpmy do pogłębiania wiedzy (samoszkolenie,….internet jest tym zatrzęsiony, a fora społecznościowe też pomogą).
    Cechy wdrażającego – wiedza, doświadczenie, systematyczność, cierpliwość, egzekwowanie zadań w zespole, umocowanie w Kierownictwie świadomym tego samego celu …

    • Rafał Tochman

      Ja poszedłbym nawet dalej i jako pierwsze zadał sobie pytanie “Czy i po co SZJ oparty o ISO 9001 jest mi potrzebny?”.

    • dobre. popieram w załej rozciągłości. lubię abecadło w takich zagadanieniach 🙂

  8. alicja

    strzał w dziesiątkę !:), myślę że pozwolisz wykorzystać “rower” w moich szkoleniach
    pozdrawiam Alicja

    • Rafał Tochman

      Oczywiście. Niech rower służy ludziom :).
      Myślę, że Jed też nie będzie miał nic przeciw wykorzystaniu jego porównań.

      • Dobrze, ja tak mogę długo 🙂
        np. Skoro rower to SZJ a wdrażanie to jazda na nim to pamietajmy jeszcze o jednym. Wyposazenie roweru przyjete obecnie za standardowe mozna po kolei zdejmowac i nadal bedzie dzialac i spelaniac glowne funkcje.
        Przerzutki – out
        Błotniki – out
        Gumowe rączki – out
        Hamulec przedni – out

        Tak samo SZJ – wymagane przez 9001 jest 6 procedur i to niekoniecznie jako osobne dokumenty. Nie szalejmy wiec z ich iloscia a rower i tak pojedzie.

  9. Niestety, mamy konsultantów, którzy uprawiają “jadzę bez trzymanki” a przynoszą jednostką certyfikującym 20 firm rocznie o tej samej prostackiej (tak prostackiej) dokumentacji i są przez szefów wychwalani za to jacy są pracowici i wydajni….
    A to tak naprawdę jest psuciem rynku. To są informacje z przed 3 lat i dalej ale praktyki nadal są a tzw. ISO postrzegane jest coraz częściej jako zło narzucane przez instancje typu…. XXX, (nie przytoczę nazwy bo byłoby tylko zamieszanie, ale wszyscy wiemy co znaczą te trzy litery).

  10. nikt

    To nie będzie miły komentarz.
    W Polsce rządzi kasa. To jest, wg mnie, podstawowa przyczyna tego wszystkiego, co się dzieje we wszystkich dziedzinach życia w Polsce. Czyli również w obszarach, których dotyczą wymagania wg ISO 9001. Kasa zdominowała wszelkie działania w Polsce, przede wszystkim w zdobywaniu wszelkiego rodzaju certyfikatów. Wiele z nich można po prostu kupić. Przykłady: RZETELNA FIRMA, WIARYGODNA FIRMA, INNOWACYJNA FIRMA itp. Te szczytne cele, które przyświecały idei wdrażania w firmach w Polsce systemów zarządzania (m.in. wg ISO 9001), dawno “wzięły w łeb”. Generalnie rzecz oceniając: liczy się certyfikat nad biurkiem PREZESA. TO PRZECIEŻ OBECNIE JEST STANDARDEM. Taka jest rzeczywistość. Wiem, co piszę, bowiem od ponad 15 lat zajmuję się wdrażaniem systemów zarządzania wg ISO 9001, AQAP, Kryteriów WSK PCBC itp. Mam to szczęście, że zanim zająłem sie “systemami” przeszedłem twardą szkołę życia jako kierownik potężnych wydziałów produkcyjnych w jednej ze znanych firm w Polsce. Przed 1997 rokiem (rokiem pierwszej publikacji norm serii ISO 9000)już stosowałem ich zasady w praktyce “na logikę”. Wytyczne zawarte w normie ISO 9001 to przecież wytyczne zasad dobrego zarządzania. Jadąc na rowerze kręcimy przecież pedałami w przód, wyjątkowo przy hamowaniu – do tyłu. Obowiązują nas zasady kodeksu drogowego, który powstał dziesiątki lat wstecz. Czyli nic nowego. Problemem jest natomiast to, że obecnie (w porównaniu z tzw. komuną), firmy tną koszty, mają minimalny poziom zatrudnienia, i to, co wówczas robiły całe grupy pracowników (np. nadzór nad normami, dystyrybucja aktualnej dokumentacji i wiele innych)obecnie musi wykonywać, już i tak mocno przeciążony, uszczuplony obecny personel. Jeszcze kilka lat temu obserwowałem sytuacje, gdy za tzw. konsultantów zewnętrznych robili ludzie, którzy nie mieli zielonego pojęcia o tym, co robią i nie zdawali sobie sprawy z tego,jak negatywne skutki są konsekwencją ich “fachowej pracy”. Obecnie nie zajmuję się wdrażaniem systemów zarządzania, zajmuję się poprawkami tego, co spaprali właśnie tego rodzaju “FACHOWCY”. Pojawiają się w firmach, szermują atutami świetlanej przyszłości firmy po uzyskaniu certyfikacji, żerują na nieświadomości i niewiedzy szefów firm i kasują kasę. To jest ich jedyny cel działania. Nierzadko jest tak, że mają tzw. układy z jdnostkami certyfikującymi, więc są pewni, że system w danej firmie “nie będzie uwalony”. W jednej z firm miałem sytuację, gdy przed auditem recertyfikującym, poproszono mnie (oczywiście nie za darmo) o przeprowadzenie auditów wewnętrznych. To, co zastałem, to była TRAGEDIA. Tzw. konsultant nie zadał sobie nawet trudu zmiany dokumentacji (np. planu jakości) z firmy budowlanej na firmę instalującą systemy alarmowe. Zaproponowałem szefowi firmy (firma PRYWATNA) wyrzucić do kosza całą dokumentację i opracować ją na nowo, poczynając od: narysowania schematu organizacyjnego, mapowania procesów itp. i oparciu się na tych dokumentach i zapisach, które standardowo stosowali. Facet chciał podać konsultanta, który mu to opracowywał i “wdrażał” za całkiem spore pieniądze, do sądu. Firmy certyfikujące też patrzą na kasę, sto razy zastanowią się nad odmową (lub zawieszeniem – tu częściej) certyfikatu, przecież z certyfikacji żyją. Kto, zdrowy na umyśle zarzyna kurę znoszącą złote jaja. Wybaczcie mi ten przydługi (i może nudny) wstęp mojej opinii, ale śledzę różne fora internetowe (są w tej tematyce mocno podobne)i dopiero teraz jakoś mnie naleciało, aby poklepać trochę w klawiaturę. Na koniec kilka wniosków z mojego b. bogatego życia zawodowego: generalnie nie liczcie na znajomość zasad systemowych przez przełożonych czy chęć ich poznania (zawsze – w firmach polskich tzw. państwowych), nie liczcie, że ktokolwiek i kiedykolwiek podziękuje WAM za waszą pracę (zawsze działania, w których jest nazwa “jakość” była, i jeszcze długo będzie w Polsce, traktowana jak “piąte koło u woza” – praca, do której kierowane są najgorsze tumany i matoły w firmie). Praktyka pokazuje, że firmy mają np. HACAP, a ładują w wędliny padłe bydło, o przestrzeganiu jakichkolwiek norm nie mówiąc. Przykładów na ten temat jest b. dużo. W tej chwili przemawia przeze mnie gorycz, ale tyle co zrobiłem dla firm (poświęciłem tyle zdrowia, nieprzespanych nocy, zarwanych weekendów) w których pracowałem oceniam, że zasłużyłem solidnie do miana “kozła ofiarnego”. Sukces (np. przedłużenie certyfikatu)to zasługa Dyrekcji, wszelkie inne niepowodzenia idą na konto pełnomocnika. Cieszy mnie Wasz entuzjazm, ale wg mnie na normalne traktowanie Waszej pracy musicie poczekać jeszcze długie lata. I uczcie się, nieustannie. Kiedyś Wam to zaprocentuje, mam taką pewność. I nie poddawać się, NIGDY.
    KIEDYŚ TEN KRAJ BĘDZIE NORMALNY.

    • Rafał Tochman

      Dziękuję za komentarz, choć wnioski gorzkie.
      Sam widziałem różne firmy, różne wdrożenia i certyfikacje.
      I budujące jest to, że są firmy w których kierownictwo jest świadome systemu zarządzania i buduje atmosferę do doskonalenia systemu.

      Obraz całości nie jest jednak pozytywny, a Twoja opinia mocno pokrywa się z tym, co ludzie pisali przy okazji artykułu o spadku liczby certyfikowanych SZJ http://www.jakosc.biz/dlaczego-spada-liczba-certyfikatow-iso-9001/

      Jeszcze raz dzięki za komentarz.

    • Bardzo cenny komentarz. Gdyby odlac gorycz a skupic sie na Pana doswiadczeniu moglby powstac swietny wywiad. Rafal pomysl o tym.

    • jubra

      NIKT ? = KTOŚ !
      [cyt]
      …”Obecnie nie zajmuję się wdrażaniem systemów zarządzania, zajmuję się poprawkami tego, co spaprali właśnie tego rodzaju „FACHOWCY”.”
      …………………………………….
      Zabrałem się wczoraj z wielkimi chęciami do uzupełnienia Twojego trafnego komentarz, gdyż obrałem ten sam kierunek działania wobec „Standardów szkolenia” i aktywizacji różnego rodzaju unijnie dotowanych pseudo szkoleniowych jednostek.
      Nie dziwię się, że wielu doświadczonych (praktyków) odpuściło tego typu działalność i zamienili się w „Poprawiaczy”, czy zawsze jest to korzystne dla samej jakości ? – chyba tylko dla tych świadomych celu.
      [cyt]
      „Firmy certyfikujące też patrzą na kasę, sto razy zastanowią się nad odmową (lub zawieszeniem – tu częściej) certyfikatu, przecież z certyfikacji żyją. Kto, zdrowy na umyśle zarzyna kurę znoszącą złote jaja.”.
      ……………………………………
      Obserwuję, że próby zmian w naszej rzeczywistości dzieją się często w cyklach 10-cio letnich. Przypominasz sobie „NIKT” jak po serii krytycznych uwag niektórych publicystów (przełom wieku), że jakość to nowy biznes bez wspomagania dla tych którzy na to zasługują, a szczodrobliwy dla tych z kasą. Niejedna z jednostek certyfikacyjnych” w tym momencie szybko przenosiła się do centrali za granicą lub np. integrowała swoje jednostki w jeden podmiot (np.TUV). Że chodzi o kasę oto dowód:
      – spróbujcie jako potencjalny Klient Jednostki Cert. znaleźć listę zawieszonych lub wstrzymanych certyfikatów przez nich wydanych. Czy nie jest to podstawowy wskaźnik ich oceny ?.
      W jednym przypadku miałem szczęście ale tylko w przypadku ostatniego, aktualnie przeglądanego miesiąca (archiwum już nie potrafiłem znaleźć).
      W branży budowlanej pora na egzekucję tzw. Rozporz. 305/2011 (1 lipca br.) i po dwóch latach bezczynności zaczyna się ruch w interesie (dzisiaj dostałem maila):

      – „Wprowadzenie Deklaracji Właściwości Użytkowych: spotkanie informacyjne
      W dniach 17-18 czerwca 2013 roku odbędzie się spotkanie informacyjne reprezentantów branży stolarki budowlanej z przedstawicielami MTBiGM, GNUB oraz ITB. „
      – za rok (jak dobrze pójdzie) po wejściu nowej ustawy dot. prawa budowlanego znowu 2-tygodnie będą musiały wystarczyć tym którzy obligatoryjnie będą musieli znakować osiągnięcie jakości znakami (CE; B), gdzie znajdzie się miejsce dla nie udawanej jakości ?

      Sięgnąłem po piwo celem wygaszenia narastających emocji………………..

      Z szacunkiem pozdrawiam, Jerzy

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Share This
Przeczytaj poprzedni wpis:
Nadzór nad formularzami – czy ISO 9001 tego wymaga?

Formularze są częścią dokumentacji systemowej. Ponieważ norma ISO 9001 wymaga nadzoru nad dokumentacją, obowiązkowy jest również nadzór nad formularzami. Musisz...

Zamknij