Historia przedsiębiorcy Adama, któremu ISO 9001 i jego rozwijająca się firma zniszczyły życie
Wstydzę się!
Ten film trafił do mnie kilka tygodni temu, a ja zwlekałem z jego publikacją.
Zaciekawił mnie, ale… Miałem poczucie, że to “anty-ISO”.
Przełamałem się jednak.
W gruncie rzeczy film nie piętnuje ISO 9001, a jedynie nieprawidłowe podejście.
Zobacz i ustrzeż się błędów Adama, któremu jego firma i ISO 9001 zniszczyły życie.
Marek wybił się na rynku idąc pod prąd, oferując pro-biznesowe wdrożenia ISO 9001 wraz z optymalizacją.
Ty też możesz wykorzystać jego unikalne kroki metody Systemowego Rozwoju Biznesu ™ i zastosować je u siebie w firmie. Wystarczy, że wypełnisz poniższy formularz, a otrzymasz za darmo 3-materiały wideo od Marka.
Panie Marku
Film rzeczywiście dość pouczający i zmuszający do refleksji.
Wnioski jakie nasuwają mi się po jego obejrzeniu są nastepujące:
– wystepujący dość powszechny brak wiedzy na temat ISO 9001. System kojarzony jest głównie z nadmiarem dokumentów, które może są potrzebne w firmie, ale nie są wykorzystywane w praktyce
– fatalne w niektórych przypadkach podejście konsultantów wdrażajacych systemy. Stworzą oni dokumentację, pomogą podczas auditu certyfikujacego i zostawiają firmę samą, by sobie radziła, tymczasem w takiej sytuacji “papierowy” system po prostu całkowicie zamiera i rodzi się na chwilę przy najbliższym audicie
– natworzyło się u nas duzo firm konsultingowych (słyszałem kiedyś takie określenie – “facet z laptopem”) które załatwiają temat ISO w firmie, biorą kasę i idą w następne miejsce wdrażać kolejny pseudosytem, – to jest chore
To tak na gorąco – pozdrawiam
Facet z laptopem, a na laptopie gotowy SZJ. Tylko nazwę firmy trzeba zmienić w dokumentach ;).
Kiedyś w czasie jednego a auditów w niedużym przedsiębiorstwie, przy przeglądaniu udokumentowanej procedury nadzoru nad dokumentacją znalazłem nazwę zupełnie innej firmy, którą pseudo-konsultant zapomniał zamienić na nazwę właściwą.
Niestety, nawet bardzo duże jednostki certyfikujące (nie nasze krajowe) mają auditorów, którzy jako konsultanci wdrażają tak beznadziejne systemy i jeszcze z rąk Prezesów otrzymują nagrody za przyprowadzenie dużej ilości firm. Tego procesu nie da się już odwrócić. Nikt po takim konsultancie nie wejdzie do tej firmy, bo to on kontroluje swój rynek (czasami wraz z żoną). Prezesi jednostki wiedzą o tym DOSKONALE ale dzięki temu kasę robią. Przecież na tym im zależy!!!!!!
Jeśli ktoś z jednostki certyfikującej wdraża system, to już jest złamanie wszelkich standardów.
Ale nie takie cuda się już widziało.
opowieść adama słyszałam od osób prywatnie , “bo to wszystko przez iso”, lub te 2 baby (jeden. certyfikująca)chciały mi zniszczyć firmę.
wdrażanie wymaga trochę pokory i otwartości. pokora oznacza,
że właściciel podpisując deklarację ma świadomość co podpisuje i godzi się na to aby system działał i aktywnie uczestniczy oraz wspiera – to tyle. otwartość to: słuchanie,chęć do zmiany,wdrażanie i pilnowanie.
napisałam o pewnej dojrzałości do prowadzenia biznesu małej i średniej firmy oczywiście w tzw myślowym skrócie.
jest dużo dobrych firm bez iso ale na litość boską jak się
ktoś decyduje to zachowa konsekwencje i działa.
świadomość pozwala dobrze wybrać pełnomocnika i korzystać z narzędzi systemu i kółko się zamyka.
Przepraszam – system antyspamowy okazał się “zbyt skuteczny” i dopiero wyciągnąłem Twój komentarz.
W SZJ rzeczywiście wiele zależy od mentalności “szefa” firmy i jego odpowiedzialnego podejścia. I na tych szefów wiele złego już powiedziano – bardzo słusznie z resztą.
Faktem jest natomiast, że jeśli do takiego “szefa” przyjdzie “pan konsultant” z systemem w teczce, to takie coś nie ma prawa zadziałać, a “szef” który miał pozytywne nastawienie, może dojść do wniosku, że coś z tym ISO jest nie tak.
byle do takiego wniosku doszedł zanim pseudosystem rozwali mu firmę.